środa, 7 stycznia 2015

Udzieliło nam się poświąteczne leniuchowanie

Jedną z najwspanialszych wiadomości jest ta, że w piątek zaczynają u nas podłączać NBN. O tak! W końcu spokojnie będę mogła wrzucać zdjęcia na bloga i nie spędzać nad tym kilku godzin. Bo tych godzin niestety nie mam ostatnio zbyt wiele. Piotrek, Adam, rodzina... ten czas zawsze będę chciała mieć w dużej ilości i niechętnie go poświęcam. A ponadto dom (ze trzy razy większy niż te klitki, które wynajmowaliśmy w Polsce) do ogarnięcia, praca, dyplom, i pranie... Wiem, że pranie powinno zaliczać się do kategorii dom, ale w taką pogodę zaczyna ono żyć własnym życiem. Coraz częściej też prasuję Adamowi tonę koszul do pracy - tak, do tej pory robił to sam i tak, nie nosi fartucha i musi wyglądać z klasą ;P Zaskakująco zaczyna mi to sprawiać coraz więcej frajdy, zwłaszcza, gdy  wypracowuję tajne ruchy, aby zrobić to najlepiej i najszybciej.
Tak czy owak, czas około świąteczny był zdecydowanie bardziej leniwy i nagle trzeba wrócić do szybkiego tempa.

Widzieliście już, jak wyglądały nasze Święta. Nie podzieliłam się jeszcze z Wami tym, jak spędziliśmy Święta... Póki byli u nas goście, staraliśmy się codziennie gdzieś jeździć na spacery. Przy okazji spróbowaliśmy zapolować na kraba na przepięknej plaży w Carrickalinga. Super zabawa! Bardzo też ważne były wspólne śniadania i obiady. Zawsze będę uważać, że są to bardzo ważne momenty świąt. Oczywiście nie dla jedzenia i odświętnego ubrania, ale dla tego rodzinnego czasu, który w te dni jest inny i jeszcze bardziej wyjątkowy.
Adam trochę surfował, wybraliśmy się na rowery, odwiedziliśmy zwierzaki.

Jak tylko nasi goście wyjechali, temperatury wyskoczyły w kosmos. Sprzyjało to raczej leniuchowaniu w chłodzie klimatyzowanych pomieszczeń, albo ogrodowego basenu, ale nie tylko. Jak czas w domu, to oczywiście filmy, bajki, puzzle (które Piotrek po prostu uwielbia), samochody, książki. Udomowiliśmy również rekina :D

Sylwestrowy wieczór spędziłam z Piotrkiem na plaży w Brighton, gdzie mogliśmy zobaczyć fajerwerki o porze jeszcze w miarę ok dla trzylatka. Adam pracował, ale był w domu jeszcze przed północą i mimo wszystko wspólnie wkroczyliśmy w Nowy Rok.

Taka ciekawostka: tutaj nie można samemu puszczać fajerwerków. Nawet ich w sklepie nie można dostać. Z tego co się dowiedziałam z 25 lat temu zbyt użytkowników sztucznych ogni zostało rannych, wobec czego władze zdecydowały się zakazać. Nas to trochę śmieszy, ale tutaj jest to rzeczywistością i aby samemu bawić się w fajerwerki trzeba przejść przez tonę papierów, licencji i jeszcze innych pozwoleń. Idąc tym tropem, w Polsce powinno się zakazać jazdy samochodem, bo wielu ludzi ginie i zostaje rannych w wypadkach. Ale to chyba nie tędy droga, prawda?