wtorek, 26 sierpnia 2014

Zima, zima i po zimie :)

Nasza zima powoli ma się już ku końcowi. Temperatura w ciągu dnia znowu oscyluje w granicach 20 stopni, a w nocy utrzymuje się już bliżej 10, a nie 7. Jestem w trakcie szykowania ogromnej porcji zdjęć z naszego wyjazdu do Brisbane, gdzie ukrywaliśmy się, przed najgorszą adelaidową zimną od 126 lat. Ponieważ jednak to jeszcze trochę potrwa, a ja nie chcę Was zaniedbywać, poczęstuję Was kolejnymi zdjęciami z naszych zimowych dni.
Ja i Piotrek mieliśmy spacery w prawie każdy wtorek i czwartek. Piotrek bardzo lubi jeździć na rowerze, a jeśli przy okazji może pooglądać jakieś pojazdy z placu budowy, dzień staje się jeszcze piękniejszy. Nasz PokemON jest bardzo bardzo wysportowany i żywy, na placach zabaw zawsze wybiera zabawy, które związane są ze wspinaniem się, skakaniem i bieganiem. Zapisaliśmy go na gimnastykę, co bardzo mu się podoba. Robi fikołki, obroty, skacze na trampolinie, na belkach i biega biega jeszcze więcej. Tam jest mi bardzo trudno zrobić jakieś zdjęcie, bo jest dosyć ciemno, ale będę się starać :)
Dodatkowo, jako, że to będzie jeden z ostatnich zimowych wpisów, czas, aby pokazać Wam nasz duży pokój, salon, czy jak to się tutaj pięknie nazywa „living area”. A czas dlatego, że zimą mimo wszystko spędzaliśmy tu więcej czasu, niż będziemy w innych porach roku. Tak więc widzicie, że to nic specjalnego. Po prostu część jadalna z dużym szklanym stołem i dość wygodnymi, obitymi białą skórą krzesłami. Trzy sofy, które mają rozkładane zagłówki, szklana dopasowana do stołu ława, telewizor i kominek gazowy. Kominek, jak widzicie, niby jest gazowy, ale stylizowany jest na taki prawdziwy z palącymi się drewienkami. Z salonu wychodzi się na duży taras, z którego widać kawałek ulicy i oczywiście ocean.
Moją i Adama ulubioną częścią salonu są oczywiście sofy i telewizor, bo wieczorami, albo w nasze wolne piątki lubimy czasem coś obejrzeć. Jesteśmy wielkimi fanami dobrych filmów, odmóżdżających kiczowatych seriali i amerykańskiego You Can Dance’a. Piotrek z kolei najbardziej upodobał sobie miejsce pomiędzy jedną z sof a kuchnią i sukcesywnie znosi tam coraz więcej zabawek.
































niedziela, 17 sierpnia 2014

Cleland Wildlife Park

Wiem, wiem, z pewnością widzieliście już wiele zdjęć z parków, gdzie można obcować ze zwierzętami. Mimo wszystko uważamy, że Cleland Wildlife Park jest pięknym miejscem, godnym pokazania. Z parków, w których byliśmy, ten jest chyba największy i jest tu zdecydowanie najwięcej kangurów, z którymi można pohasać. W określonych godzinach można sobie zrobić z koalą zdjęcie, z czego oczywiście skorzystaliśmy po raz kolejny :)
Z rzeczy nowych dla nas, na kilka słów zasługują pager'y w clelandowej restauracji. Obejrzyjcie je na przedostatnim zdjęciu. Zwyczajnie zamówiliśmy jedzenie przy kasie, dostaliśmy taki oto niebieski sprzęt i spokojnie czekaliśmy przy stole. Pagery świeciły, wibrowały i brzęczały, gdy z kuchni wołano nas po odbiór.
Ponadto w parku po prostu można się po prostu cieszyć naturą długimi godzinami. My spędziliśmy przemiło czas, mimo, że była zima. Tak, nasza zima: 15-18 stopni w dzień, 5-10 stopni w nocy :)