wtorek, 22 lipca 2014

Victor Harbour - podejście nr 2

Minęły już prawie dwa tygodnie od kiedy przyleciała Marta. Wspaniale jest mieć znowu kogoś bliższego przy sobie. I niesamowicie jest się móc w pełni wyrazić. Bo wiecie, po angielsku, nawet po 50 latach, to nie będzie to samo. I jeszcze Adama specyficzny humor wrócił do naszej codzienności, bo i to nigdy nie będzie takie samo po angielsku.
Już pierwszego dnia zabraliśmy Martę do naszej ulubionej pobliskiej miejscowości kilka minut drogi od nas - McLaren Vale. Zjedliśmy mały lunch w słodkim Bracegirdel's. Pokazaliśmy piękne okolice. Ponieważ Marta ma ogromne zaległości w filmach, postanowiliśmy zapewnić jej edukację w tym zakresie na najwyższym poziomie już pierwszego dnia :) Zaczęliśmy więc od Powrotu do przyszłości oraz pierwszego Indiana Jones'a. W ogóle przyjazd Marty był dla nas jak gwiazdka, bo zaraz po wejściu do domu zaczęła wypakowywać wszystko, co nam przywiozła. Dużo książek dla Piotrka, odrobinę ubrań, najważniejsze rzeczy dla mnie do kuchni oraz bardzo dużo filmów.
W niedzielę pierwszą Marty niedzielę zaplanowaliśmy wycieczkę do Victor Harbour. To było nasze drugie już podejście. Ale i tak nie do końca udane z powodu bardzo silnego wiatru. Na przykład zwiedziliśmy jedynie kawalątek Granitowej Wyspy. Bardzo pomyślnie za to wypadł wyskok do Parku Urimbirra, bo (specjalnie dla Marty) wszystkie zwierzaki aż się pchały pod aparaty i pozowały w najlepsze.
Oto nasze pierwsze dni z Martą :) Ach, a ta naklejka z imieniem na czapce Piotrka... Nie, nie zapomnieliśmy jak nasze dziecko ma na imię. Panie z przedszkola czasami tak sobie zaznaczają, co do którego dziecka należy ;P





























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz