wtorek, 9 września 2014

Brisbane nocą

Wiem już, że gdy tylko dorobimy się lepszego aparatu... Niż ten mój w telefonie, który przecież i tak robi świetne zdjęcia. Wrócę do Brisbane, aby sfotografować jego nocną stronę. Niestety zdjęcia w ciemności nie są mocną stroną mojej Xperii :( Wiele zdjęć okazała się być niewyraźna i z ogromu fotografii została malutka trzydziestka. Na dodatek mam wrażenie, że wcale nie oddająca tego piękna, jakie nocą kryje się w ślicznie oświetlonym mieście...
Podobno w Gdańsku też jest już Eye nad wodą. Myślę, że to wspaniały pomysł. Nam, a zwłaszcza Piotrkowi, bardzo się podobała przejażdżka. Jestem pewna, że gdyby Eye dostępne było w Adelaide, bywalibyśmy tam z raz w tygodniu :)
Podczas naszej wieczornej przechadzki, bardzo mi się spodobała stacja do naprawy rowerów. Taka mała rzecz, a zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Przypuszczam, że coś takiego sprawdziłoby się też w Polsce. Zwłaszcza teraz, kiedy sporty są coraz bardziej popularne.
Jak widzicie, Piotrek świetnie sobie radził nawet w restauracjach. Muszę przyznać, że był dzielny przez cały wyjazd. Wszystkim rodzicom mogę zdecydowanie powiedzieć, aby nie bali się podróży, wyjazdów, urlopów ze swoimi pociechami. Wydaje mi się, że po prostu trzeba pamiętać, że jest się z dzieckiem. Czasem trzeba wziąć pod uwagę jego plan dnia i może nawet starać się wracać do noclegowni na jego drzemki. To oczywiście zależy od dziecka. Nawet my mieliśmy czasy, że Piotrek nie potrafił zasnąć, gdy dokoła nie było spokojniutko i cichutko (po prostu zbyt wiele wrażeń). Te dni przyszły znienacka i minęły równie szybko i teraz musimy czasami starać się, by nie zasnął, gdy wracamy dość późno z jakiejś wycieczki (Piotrek tak ma, że gdy utnie sobie drzemkę zbyt blisko pory spania nocnego, po prostu źle sypia w nocy). O wiele łatwiej jest pomóc mu w niedrzemkowaniu jakąś wesołą piosenką, albo inną żywą zabawą, niż sprawdzać co chwilę w nocy, co się dzieje i czy to tylko problem w spaniu, czy może dzieje się coś złego.
Jeśli zaś chodzi o wyjścia z Piotrkiem do restauracji... Każdy kto zna nas choć trochę, wie z pewnością, że my uwielbiamy próbować różnych pyszności poza domem :) Piotrek może i jest teraz w momencie życia, kiedy po swojemu wybiera, co chce zjeść i nie ma w tym jakiejś reguły (dziś uwielbia szynkę, jutro zdecydowanie woli marchewkę), jednak zdecydowanie możemy liczyć na to, że będzie się dobrze zachowywał. Najwyżej nic nie zje, na co też mu czasem pozwalamy, pamiętając, aby zjadł coś konkretnego, gdy później zgłodnieje, niekoniecznie czekoladę. Wiem, też, że "dobrze zachowywać" to pojęcie względne. Póki co nie zabieramy go po prostu do restauracji 5gwiazdkowych, aby nie zmuszać go do siedzenia prosto, czy bez słowa przez 2 godziny. Przy jego żywotności, jestem pewna, że wytrzymałby jedynie parę minut. Wybieramy się w miejsca, gdzie dzieci są przynajmniej mile widziane, nie wspominając już o tym, że ktoś pomyślał o zorganizowaniu dla nich malutkiego kąta. Jeśli jednak tego kąta brak, ja zawsze staram się mieć w naszym wyjściowym plecaku kilka jego samochodów. Pojazdy sprawdzają się świetnie! Czasem Piotrek jeździ po siedzeniu, czasem po stoliku, a czasem, gdy miejsce jest pod tym kątem bardziej tolerancyjne, dokoła nas. Samochody też super zdają egzamin w samolocie, tak samo jak naklejki i książki.
Jeśli chodzi o zwiedzanie z Piotrkiem, to poza samym Brisbane, odwiedziliśmy też wiele placów zabaw... (cdn)

































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz