niedziela, 25 maja 2014

30 lat minęło :)

W ubiegłym tygodniu skończyłam 30 lat. Dziwna liczba, która sprawia, że człowiek czuje się starzej :) Ale oczywiście nie oznacza to, że brakuje mi energii, o nie!
"Moi Mężczyźni" rozpieszczali mnie z tej okazji kilka razy. Były prezenty, kwiaty, prezenty, kwiaty, ciasta i impreza. Pierwszy prezent dostałam na Dzień Matki (tutaj w tym roku obchodzony 11 maja - święto ruchome). Ponieważ był duży i zapewne nie najtańszy. Pięknie zapakowany, z wielką kokardą. Shellac Kit, wypróbowany, jest super, działa. Nawet, gdy się nie oszczędzam, jak wiecie, w kuchni i raczej nie robię wszystkiego w rękawiczkach, paznokcie pozostały piękne przez tydzień, a w moim przypadku to duże osiągnięcie.
Piękny bukiet wybrany przez Piotrka dostałam w same urodziny 20go. W piątek Adam znowu zabrał mnie na wycieczkę do McLaren Vale, gdzie w przemiłym miejscu zjedliśmy przepyszne drugie śniadanie. Muszę przyznać, że pogoda też nam dopisała. Dostałam też piękny zestaw magnesów na lodówkę. W sobotę miałam wielką imprezę, której część i tak odbyła się dopiero w niedzielę. W ten oto sposób świętowałam chyba z tydzień ;P
Dziękuję wszystkim za telefony :) Z Polski wcale nie jest tak tanio, więc tym bardziej doceniam wysiłek. Rozmowy Skype też były wspaniałe. Miło było zobaczyć małą Ninkę, która jak wyjeżdżaliśmy była raczej mini. Dziękuję za wszystkie smsowe i elektroniczne życzenia - te mailowe i facebookowe. Każde z nich wzruszyły mnie ogromnie i dodały pewności, że mogę być na końcu świata, a wciąż mam "wokół siebie" ludzi.
Dzień przed urodzinami dostałam pocztą małą przesyłkę. Uwierzcie mi, gdy ją otworzyłam, płakałam jak bóbr. W dobie internetów już bardzo dawno nie dostałam pocztą żadnej kartki, czy listu. A ta była wyjątkowa, bo urodzinowa, od ważnej osoby i z drugiej półkuli. Nagle odrobinę zmniejszył się dystans pomiędzy Polską a Australią. Muszę jeszcze obejrzeć dołączony do kartki film. Teraz każde filmy z Polski mają znaczenie ;P
Na sobotniej imprezie miało być około 20 osób. W rezultacie było trochę mniej. Były nawet dzieci, które przez trzy godziny super bawiły się z Piotrkiem. Niektórzy z Was pytali o menu... Już w środę ulepiłam pierogi, które stały się szalenie proste w wygodniejszej kuchni. Oczywiście ruskie i z mięsem. Postarałam się tak bardzo, że do mięsnego farszu dodałam trochę żeberek, co dawno temu poradził mi mój Tata. Tato! Faktycznie są mniej suche i o wiele smaczniejsze :) W piątek upiekłam ciasto pomarańczowe, które w sobotę zamieniłam w tort dodając marcepanową masę z prażonymi migdałami. Zrobiłam jeszcze moją imitację dekerowego sernika cynamonowo-miodowego. Z rzeczy konkretniejszych poza pierogami przygotowałam pieczone pałki z kurczaka, pure z zielonego groszku i sałatkę ze słonecznikiem. Starałam się bardzo, aby wszystko było w miarę szybkie do przygotowania, gdyż w sobotę Adam był na konferencji i cały dzień byłam z Piotrkiem sama. Sasha przywiozła jacket potato, które zdobyły moje serce, gdy byliśmy u niej na grillu. A nasza sąsiadka Erika przyniosła wspaniałe pieczone warzywa i grillowaną owcę ;P Wszystko było jami! Ludzi też dopisali, bawiliśmy się świetnie.
Ostatnie imprezy jakie robiliśmy były chyba na Chodowieckiego. Później już warunki nie dopisywały. Ja osobiście stęskniłam się za takimi wydarzeniami i sądzę, że teraz znowu się w tej kwestii uaktywnimy :)


















2 komentarze:

  1. Aniu, Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!! Sorry za spóźnienie, ale nie wiedziałam, że miałaś urodziny. Kolega Facebook na telefonie nie przypomina:/
    Niech życie Cię zaskakuje, ale zawsze pozytywnie, niech nowy świat stanie się domem, a rodzina niech na zawsze pozostanie ostoją:)

    Piękne sówki!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Oki! Bardzo miłe życzenia. Pozdrawiamy Was!!

      Usuń