Niecała godzina drogi poprzez urocze wzgórza pełne winnic oraz gęstych zielonych lasów doprowadziła nas do pięknej mieściny Hahndorf. Śliczna! Wydaje się, że typowo niemiecka. Usłana małymi kafejkami i innymi lokalnymi sklepikami. Żeby utrzymać klimat miejsca wyjątkowego jeżdżą tu prawie same wartościowe stare auta. I to nie graty, tylko zadbane, odrestaurowane i sprawne prawie że antyki :)
Tuż przed wyjazdem z miasta jest zjazd do farmy truskawek. Tak! To nasz cel! Wyczytaliśmy w ulotce, że można tu nazbierać własnych truskawek. Tutaj, w Adelaide, ciężko jest znaleźć w sklepie truskawki w ilości większej niż 250g. I są kosmicznie drogie. Chętnie zjedlibyśmy więcej i być może nawet zrobilibyśmy jakiś deser. Jeśli jakieś truskawki by przetrwały z pewnością zrobiłabym trochę Thermomixowego dżemu do słoików. Jami!
Adam się śmieje, że pierwszy raz w życiu zapłacił komuś, żeby samemu zebrać sobie truskawki. Ale faktycznie ma doświadczenie ten mój Mąż i wybrał same największe i najpiękniejsze. Nie wiem, czy wiecie, ale Adaś spędził jedne z wakacji w czasie studiów w Skandynawii pracując przy truskawkach. Ma mnóstwo miłych wspomnień z tego wyjazdu, wiele z nich związanych ze zjadaniem truskawek, które nie nadawały się już do kobiałki (chociaż w Polsce dokładnie takie kupujemy każdego lata do naszego użytku).
Wydaje mi się, że w Polsce zjadamy jakąś inną odmianę truskawek. Te tutaj są trochę bardziej aromatyczne (ale dopiero po przekrojeniu czy ugryzieniu), wielkie i mega słodkie. Polskie truskawki, z tego co pamiętam, pachniały na kilometr.
Pierw wchodzi się do malutkiegu budynku z kasą, aby dostać opaskę na rękę oraz pojemniki na truskawki. Mijaliśmy stałych bywalców, którzy przyjechali tu z własnymi wiadrami. Już wiemy, że następnym razem i my tak zrobimy. Po piętnastu minutach zbierania mieliśmy prawie 5 kg pięknych truskawek, które chcieliśmy zabrać do domu. Kilka zjedliśmy po drodze do kasy :)
Jeśli będziecie kiedyś tutaj w okolicach, polecamy pojechać na własne truskawki do Beerenberg w Hahndorfie. Zaraz za truskawkową farmą jest też miejsce, gdzie można zobaczyć trochę zwierzaków, potrzymać je, pogłaskać i pokarmić. Miejsce nie tak piękne jak Gorge Wildlife Park, ale i tak imponujące.
A na koniec zobaczcie, jak smacznie dzieliliśmy się truskawkami z naszymi sąsiadami. Oni są prawdziwymi owocowymi łasuchami. Tak jak i my zresztą. Na dżem nic nie zostało ;P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz